KOŁO 19 "CYTADELA"
WARSZAWA ul. Mickiewicza 23

N E W S Y


Przy Nowogrodzkiej głowy już lecą.
Internet - wybrane cytaty data 28.10.2023, o 16:15 (UTC)
 Dwóch tygodni potrzebował Jarosław Kaczyński, żeby przyjąć do wiadomości, że to koniec rządów PiS.
Nic już się nie da zrobić. Nie będzie zdrajców z PSL, nikogo PiS nie kupi i nie zaszantażuje. Trzeba się pakować. Zaczął się czas rozliczeń. Głowy już lecą, ale będzie ich znacznie więcej.
Wiadomość, która gruchnęła w środę przed południem, zmroziła polityków PiS. Przez parę godzin nikt nie chciał jej potwierdzić ani rozmawiać o "egzekucji" sekretarza generalnego partii, bo niewielu wiedziało, co tak naprawdę się wydarzyło. Sam Krzysztof Sobolewski też nie odbierał telefonu. "Sobol wziął na siebie winę" – usłyszeliśmy dopiero wtedy, kiedy szok trochę minął. Za co winę? Odpowiedź jest krótka: "za sukces".
Sobolewski podpadał od paru lat. Chociaż bardzo sprawnie porusza się w meandrach partyjnych intryg i koterii, to stracił umiar. O zasiadającej w czterech, a w pewnym momencie nawet pięciu, radach nadzorczych spółek skarbu państwa żonie huczały nie tylko media, ale przede wszystkim sama partia. Potrzebna była specjalna uchwała PiS o nepotyzmie, żeby apetyt państwa Sobolewskich ograniczyć. Jednak nikomu do głowy by nie przyszło, że Sobolewski może stracić stanowisko (wówczas był szefem Komitetu Wykonawczego partii). Trzymał się mocno, aż do wtorkowego wieczoru, kiedy na Nowogrodzkiej w czasie narady władz partii zapadła decyzja, że potrzeba kilku ofiar, żeby uspokoić domagających się rozliczeń działaczy.
Coraz głośniej mówi się o tym, że winę za tę wyborczą "zwycięską porażkę" ponosi sam Kaczyński, ale że prezesa rozliczyć się nie da, ktoś musiał złożyć samokrytykę i posypać głowę popiołem. Padło na Sobolewskiego, bo to on odpowiadał za partyjne struktury i przeprowadził ich reformę, tak jak mu Kaczyński kazał.
Drugim publicznie ściętym został szef warszawskiego PiS Jarosław Krajewski. To kara za marny wynik w stolicy i stratę jednego mandatu.
Od lat liderzy partii w Warszawie na pytania o listę odpowiadali to samo: "To jest okręg prezesa, sam decyduje, jak ma wyglądać". To Kaczyński sam się wysłał do Kielc, żeby nie rywalizować w stolicy z Donaldem Tuskiem, Kamińskiego wysłał do Chełma, a w stolicy wystawił Marka Jakubiaka, byłego posła Kukiza. Oddanie roli lokomotywy wyborczej Piotrowi Glińskiemu też nie zostawiło pola do manewru. W efekcie PiS straciło jeden mandat, ale dwóch posłów partii, bo na jedno miejsce wskoczył Jakubiak. I za te manewry prezesa zapłacił Krajewski.
PiS chce być najbardziej totalną opozycją, jaką widział Sejm. Dlatego jego posłowie muszą wiedzieć, że poza PiS życia dla nich nie ma.
Prezes strzela na oślep
Wszędzie wyglądało to podobnie. Tam, gdzie prezes na spadochronie zrzucił jakiegoś ze swoich dawnych druhów albo musiał oddać jedynkę koalicjantom, posłowie PiS dosłownie walczyli o życie. Wielu zostało za sejmową burtą. Błędy widać gołym okiem. Coraz odważniej, chociaż jeszcze niepełnym głosem, politycy PiS zaczęli mówić, że być może prezes jest już za bardzo zmęczony. Ba, pojawiły się wręcz sugestie, że przyszedł czas na obiecywaną wielokrotnie polityczną emeryturę. We frakcjach czuć ferment i szukanie nowego protektora. Nawet Andrzej Duda zaczął wyglądać w oczach wielu jak charyzmatyczny lider i przyszłość obozu prawicy.
Dlatego Kaczyński musi ściąć kilka głów nawet najbardziej zaufanych działaczy, żeby pokazać, że jeszcze jest silny. Po każdej porażce jest tak samo.
Kto położył kampanię?
Nagle okazało się, ilu wrogów ma premier Mateusz Morawiecki. Ataki przychodziły już nie tylko z obozu Ziobry, bo cała właściwie partia zaczęła go ostrzeliwać.
Bielan, Morawiecki i Matynia, bo to oni od czerwca decydowali o wszystkim, przekonali kierownictwo, że tylko polaryzacja i walenie w Tuska da zwycięstwo. Kompletnie zlekceważyli centrum, ludzi, którzy chcieli mniej emocji, więcej spokoju, zgody i planów na życie. Na tym skorzystała Trzecia Droga. Katastrofalny, zupełnie nielogiczny błąd – mówią politycy najchętniej widzący błędy w sztabie wyborczym i premierze.
Kaczyński już doskonale wie, że w tym rozdaniu nie stworzy trzeciego rządu PiS i ustawia klub parlamentarny do pracy w opozycji. Dlatego dał stanowisko szefa Mariuszowi Błaszczakowi, bo ten gwarantuje prezesowi pełną kontrolę nad tym, co knują posłowie. Dlatego wicemarszałkiem Sejmu będzie obecna marszałek Witek, bo jest absolutnie wobec prezesa lojalna. Mateusz Morawiecki dostał zadanie bojowe rozliczać Tuska ze wszystkiego. Ma być gotowy na każdą okazję. Wynieść z Kancelarii Premiera w Alejach Ujazdowskich kopie czego się da (bez łamania przepisów), żeby punktować przyszłą większość rządzącą. PiS zamierza być najbardziej totalną opozycją, jaką widział Sejm. Ale po to potrzebne były też ofiary. Posłowie PiS muszą wiedzieć, że Nowogrodzka czuwa i rozliczy każdego, kto chciałby rękę na Nowogrodzką podnieść. Że poza PiS życia dla nich nie ma.
Aby do wiosny
 

Hamas zaatakował Izrael
Iteret data 08.10.2023, o 14:09 (UTC)
 W niedzielę rano rzecznik izraelskich sil obrony generał Daniel Hagari przekazał, że zginęło 350 Izraelczyków. Po południu media mówią już o 600 zabitych. Bojownicy użyli materiałów wybuchowych, by przebić się przez płot graniczny otaczający palestyńską półenklawę, a następnie przeprawili się przez wybrzeże na motocyklach, półciężarówkach, paralotniach i łodziach motorowych.
Uzbrojeni hamasowcy wtargnęli do 22 miejsc na terytorium Izraela, w tym do miast i kibuców znajdujących się 24 kilometrów od granicy. W niektórych miejscach godzinami jeździli w pick-upach, strzelając do cywilów i żołnierzy, podczas gdy izraelska armia zbierała siły, by przeprowadzić kontratak.
Wojskowy dodał, że priorytetem jest obecnie położenie kresu starciom w Izraelu i zamknięcie wyrw w ogrodzeniu oddzielającym Strefę Gazy od Izraela.
Według rzecznika siły izraelskie mają przed sobą zadanie ewakuowania w ciągu 24 godzin wszystkich mieszkańców z izraelskich terenów przy Strefie Gazy, gdzie "trwają heroiczne walki o zwolnienie zakładników".
- Dziesiątki tysięcy żołnierzy zostało rozmieszczonych w tym obszarze i dotrzemy jeden po drugim do wszystkich sektorów, aż zabijemy wszystkich terrorystów obecnych w Izraelu - oznajmił.
 

Hamas zaatakował Izrael. „Rozpoczął wojnę”.
Internnet data 07.10.2023, o 16:09 (UTC)
 W sobotę (9 września) rano Hamas przeprowadził atak rakietowy na Izrael.
Dowództwo wojskowe palestyńskiej organizacji terrorystycznej Hamas ogłosiło w sobotę rano rozpoczęcie nowej operacji zbrojnej przeciwko Izraelowi. Wezwało także zbrojne grupy w Libanie, aby przyłączyły się do walki. Izraelska armia poinformowała z kolei o przedostaniu się "nieokreślonej liczby terrorystów" ze Strefy Gazy na terytorium Izraela.
Premier Izraela Benjamin Netanjahu zwrócił się do mieszkańców kraju słowami: "obywatele, jesteśmy w stanie wojny". Konflikt z każdą godziną zaczął przybierać na sile. Po zmasowanym ataku rakietowym ze Strefy Gazy na Izrael minister obrony tego kraju Joaw Galant ogłosił powołanie rezerwistów, "zgodnie z potrzebami armii". Palestyńskie ugrupowanie Hamas rozpoczęło "wojnę przeciwko Państwu Izrael" – oznajmił szef resortu.
W związku z atakiem ze Strefy Gazy w niedzielę zamknięte będą szkoły w południowej i środkowej części Izraela — ogłosiły izraelskie siły zbrojne. W domach zostanie milion dzieci. Ograniczono również dopuszczalną wielkość zgromadzeń: do 10 osób na zewnątrz i 50 w budynkach.
Ambasada RP w Tel Awiwie potępiła w sobotę ataki rakietowe na Izrael ze Strefy Gazy, przypomniała zasady postępowania w razie ostrzału i odradziła podróży do obszarów przygranicznych. MSZ odradza wszelkie podróże do obszarów przygranicznych ze Strefą Gazy oraz z Libanem i Syrią.
Rzecznik izraelskiej armii poinformował, że w sobotę doszło do przeniknięcia sił palestyńskich na terytorium Izraela z morza, lądu i powietrza — wykorzystując w tym celu paralotnie. Potwierdził także, że ze Strefy Gazy przeciwko Izraelowi wystrzelono 2,5 tys. rakiet.
Przywódcy Hamasu dwukrotnie w ciągu ostatniego roku udawali się do Moskwy na konsultacje; Rosja chce odwrócenia uwagi od Ukrainy - ocenił w sobotę Marko Mihkelson, przewodniczący komisji ds. zagranicznych parlamentu Estonii.

- Moment i przyczyny ataku Hamasu są powiązane z interesami Rosji i Iranu. Wiadomo, że Hamas jest silnie wspierany przez oba kraje. W ciągu ostatnich 12 miesięcy przywódcy Hamasu dwukrotnie odbywali konsultacje w Moskwie i jest całkiem oczywiste, że Rosja jest zainteresowana zarówno odwróceniem uwagi od Ukrainy, jak i skomplikowaniem zbliżenia Izraela z Arabią Saudyjską poprzez wywołanie napięcia w regionie - powiedział podczas rozmowy z telewizją ERR Mihkelson.
 

Polska nie wdrożyła unijnej dyrektywy. Zawierała normy bezpieczeństwa dotyczące legionelli
Internet data 29.08.2023, o 20:43 (UTC)
 Polska nie wdrożyła unijnej dyrektywy w sprawie wody pitnej, która zawiera między innymi normy bezpieczeństwa dotyczące bakterii legionella. W związku z tym już w marcu Bruksela wszczęła wobec Polski postępowanie przeciwnaruszeniowe – informuje RMF FM, który przytacza słowa rzecznika Komisji Europejskiej.
Co zawiera dyrektywa dotycząca wody pitnej?
Dyrektywa w sprawie wody pitnej zawiera konkretne parametry dla bakterii legionella istotne dla oceny ryzyka w wewnętrznych systemach wodociągowych. Określa również działania, jakie należy podjąć, gdy zostaną one przekroczone lub gdy wystąpią ogniska choroby. Dyrektywa wprowadza wyższe parametry jakości wody pitnej.
Rzecznik KE w rozmowie z RMF FM przekazał, że państwa członkowie miały obowiązek wdrożenia przepisów do 12 stycznia tego roku. Polska tego nie zrobiła. W związku z tym KE wszczęła postępowanie.
Bakteria legionella występuje na całym świecie i jest szeroko rozpowszechniona w środowisku, a jej rezerwuarem jest woda i mokra gleba. Potencjalnie może być obecna w instalacji zasilającej w wodę w każdym budynku. Zwolniony przepływ wody, przerywane wykorzystanie wody, obecność biofilmu, stara instalacja wodna sprzyjają kolonizacji Legionella pneumophila.
Rozwojowi bakterii sprzyja osad bogaty w sole wapnia i magnezu, obecność glonów i pierwotniaków i temperatura między 25 a 40 st. C (rozmnaża się w temperaturze 40-60 st. C).
Do zakażenia dochodzi drogą inhalacji zakażonego aerozolu (np. z kropelek wody powstających z puszczenia wody z kranu czy prysznica, spłukiwania toalety). Choroba nie przenosi się poprzez picie skażonej wody i z człowieka na człowieka. Szczególnie narażone są osoby z obniżoną odpornością i przewlekle chore.
Legionella wywołuje legionellozę, zwaną chorobą legionistów. Przy ciężkim przebiegu prowadzi do zapalenia płuc. Pierwsze objawy łatwo można pomylić z grypą. To gorączka, dreszcze, suchy kaszel, ból głowy i mięśni. Przy ciężkim przebiegu pojawiają się ból w klatce piersiowej i trudności w oddychaniu.
Leczenie legionellozy polega na zastosowaniu antybiotyków.
 

Oni krytykowali Putina. Zginęli w tajemniczych okolicznościach
Internet data 24.08.2023, o 12:29 (UTC)
 Chociaż Jewgienij Prigożyn zginął podczas katastrofy samolotu, eksperci uważają, że była to zemsta za otwartą krytykę polityki rosyjskiego dyktatora. Przywódca Grupy Wagnera nie był jedynym antagonistą Kremla i Władimira Putina, który poniósł śmierć w ciągu ostatnich kilkunastu lat.
Według ekspertów ISW śmierć Prigożyna nie była przypadkowa, ale mogła zostać zaplanowana
W ciągu ostatnich kilkunastu lat w tajemniczych okolicznościach zginęło wielu przeciwników polityki Putina. Były to zazwyczaj wypadki, które pozornie wyglądały na samobójstwa albo zabójstwa. Nigdy nie wykryto sprawcy.
Przywódca Grupy Wagnera Jewgienij Prigożyn zginął na pokładzie samolotu, który rozbił się w środę w obwodzie twerskim na zachodzie Rosji. Według ekspertów Instytutu Studiów nad Wojną wiele wskazuje na to, że była to zaplanowana egzekucja. Przypadków tajemniczych śmierci było w ciągu ostatnich lat więcej — w niewyjaśniony sposób ginęli biznesmeni, politycy, dziennikarze.
W grudniu 2022 r. rosyjski miliarder Paweł Antow wypadł z okna hotelu podczas wakacji z Indiach. Podobno świętował tam 65. urodziny. Znaleziono go pod hotelem w kałuży krwi. Jak podawał serwis BBC, wcześniej we wpisie zamieszczonym w aplikacji WhatsApp miał skrytykować inwazję na Ukrainę, nazywając ją "terrorem", ale szybko usunął wiadomość, twierdząc, że wystąpił "błąd techniczny".
Kilka miesięcy wcześniej w podobny sposób zginął Rawił Maganow, prezes koncernu Lukoil. Miał wyskoczyć z okna na 6. piętrze moskiewskiego szpitala. Lukoil w oficjalnym oświadczeniu poinformował jednak o śmierci "po ciężkiej chorobie". Zmarły podobno wcześniej wzywał do "jak najszybszego zakończenia konfliktu zbrojnego".
Według CNBC śmierć Maganowa była jednym z co najmniej ośmiu podobnych przypadków dotyczących ważnych postaci z branży energetyki w Rosji. Serwis wymienił m.in. byłego wiceprezesa Gazprombanku Władysława Awajewa, którego ciało (wraz ze zwłokami żony i córki) znaleziono w kwietniu 2022 r. w moskiewskim mieszkaniu. W tajemniczych okolicznościach zginął też w styczniu 2022 r. Leonid Szulman, dyrektor naczelny rosyjskiego giganta gazowego Gazprom. Jego ciało znaleziono w łazience domku we wsi Leninski.
Dan Rapoport, łotewsko-amerykański biznesmen, był otwartym antagonistą Putina. Wielokrotnie publicznie potępiał wojnę rosyjsko-ukraińską w mediach społecznościowych. Znaleziono go martwego przed apartamentowcem w Waszyngtonie w sierpniu 2022 r. W teorię samobójstwa nie wierzyła jego żona.
Do niewyjaśnionych śmierci krytyków Putina dochodziło jeszcze przed inwazją na Ukrainę. Od strzałów w plecy zginął w 2015 r. Borys Niemcow, były wicepremier Rosji, który przez lata walczył z Putinem i sprzeciwiał się aneksji Krymu. Ciało Borysa Bieriezowskiego — rosyjskiego oligarchy, który uciekł do Wielkiej Brytanii po kłótni z Putinem — znaleziono w zamkniętej łazience.
Natalia Estemirowa — krytycznie nastawiona wobec Putina dziennikarka — została uprowadzona w 2009 r. spod domu, a później znaleziona w pobliskim lesie z ranami postrzałowymi głowy. Nikogo nie skazano za morderstwo. Zastrzelona została również inna rosyjska dziennikarka Anna Politkowska. Zabójca, który według śledczych został sowicie opłacony przez nieznaną osobę, zastrzelił ją w windzie z bliskiej odległości. W 2006 r. Politkowska oskarżała Putina o przekształcenie Rosji w państwo policyjne.
 

Białoruskie śmigłowce nad Białowieżą. Mocne słowa generała
wiadomości.pl data 02.08.2023, o 16:22 (UTC)
 - Skoro wiedzieliśmy, że będą ćwiczenia białoruskie przy naszej granicy, powinniśmy postawić środki dyżurne w podwyższonej gotowości. A my nie zrobiliśmy nic. To przerażające i szokujące - mówi WP gen. Tomasz Drewniak, były Inspektor Sił Powietrznych RP, komentując incydent z białoruskimi śmigłowcami.
We wtorek doszło do naruszenia polskiej przestrzeni powietrznej przez dwa białoruskie śmigłowce. W specjalnym komunikacie poinformowało o tym po południu Ministerstwo Obrony Narodowej.
Według MON śmigłowce białoruskie realizowały szkolenie w pobliżu granicy. Zaznaczono przy tym, że "o szkoleniu strona białoruska informowała wcześniej stronę polską". - Przekroczenie granicy miało miejsce w rejonie Białowieży na bardzo niskiej wysokości, utrudniającej wykrycie przez systemy radarowe – przekazał MON.
A jeszcze przed południem we wtorek Dowództwo Operacyjne Rodzajów Sił Zbrojnych zapewniało, że polskie systemy radiolokacyjne nie odnotowały naruszenia polskiej przestrzeni powietrznej. W tym samym czasie w mediach społecznościowych i w sieci pojawiły się zdjęcia Mi-8 i Mi-24 krążących nad Białowieżą.
Po incydencie szef resortu Mariusz Błaszczak polecił zwiększyć liczbę żołnierzy na granicy i wydzielić dodatkowe siły i środki, w tym śmigłowce bojowe. O incydencie zostało poinformowane NATO. Do Ministerstwa Spraw Zagranicznych w trybie natychmiastowym wezwana została chargé d’affaires ambasady Białorusi - poinformował resort dyplomacji.
Według ekspertów do incydentu w ogóle nie powinno dojść, a liczba błędów popełnionych przez służby przy granicy z Białorusią jest zatrważająca.
"Było wystarczająco dużo czasu, by się przygotować"
- Jeśli byliśmy wcześniej poinformowani o ćwiczeniach z udziałem białoruskich śmigłowców, to zawiodły rozpoznanie i wywiad. Przecież maszyny nie przemieszczały się w ukryciu. Wiemy, gdzie były manewry prowadzone, wiemy gdzie odbywają się białoruskie ćwiczenia i na jakim kierunku. To nie są duże obszary po 100-200 kilometrów, żeby można było taki lot przeoczyć - mówi Wirtualnej Polsce Marcin Faliński, były oficer Agencji Wywiadu.
Jak dodaje, zawiodło rozpoznanie SIGINT-owe (elektromagnetyczne) i brak współpracy z sojusznikami, których AWACS-y latają w tym rejonie.
- Było wystarczająco dużo czasu, by przygotować się, punktowo. Rozpoznanie radioelektroniczne w połączeniu z geoinformatycznym daje możliwość wczesnego ostrzegania. Zawiodły też działania wywiadowcze, czyli informacje agenturalne. Nie zrzucałbym winy na obronę przeciwpowietrzną, bowiem nie ma kraju, który w 100 procentach wychwyciłby podobne zdarzenie. Ale na niektórych kierunkach można przewidzieć, że coś takiego będzie. A przede wszystkim spodziewać się, że ze strony Białorusi - jeśli nie celowo, to przypadkowo – takie rzeczy będą się dziać - podkreśla Faliński.
W podobnym tonie wypowiada się gen. Tomasz Drewniak, w latach 2016-2017 Inspektor Sił Powietrznych, a obecnie ekspert fundacji Stratpoints.
- W obecnej sytuacji, którą mamy za wschodnią granicą - czyli wojna w Ukrainie, wagnerowcy w Białorusi i białoruska operacja "Granica", w momencie, kiedy wpływa dokument o ćwiczeniach przy naszej granicy - powinniśmy wysłać w rejon Białowieży F-16. Nie musimy korzystać z pomocy AWACS-ów. Wystarczy, że patrzymy radarem bezpośrednio z F-16 i każde zbliżenie do naszej granicy byłoby od razu namierzone - mówi gen. Tomasz Drewniak.
Jak wyjaśnia, przy pomocy radaru pilot F-16 przechwyciłby białoruski śmigłowiec, w którym "na czerwono zaświeciłyby systemy ostrzegania". - Ich pilot nawet by nie drgnął i nie pomyślał, żeby przekroczyć naszą granicę. To podstawa naszej obrony powietrznej, trzecia lekcja w Akademii Obrony Narodowej - zapewnia były Inspektor Sił Powietrznych RP.
W ocenie gen. Tomasza Drewniaka, "jeśli nasz system powiadomienia o przekroczeniu granicy przez śmigłowce innego państwa ma opierać się o zdjęcia turystów umieszczonych na Facebooku, to lepiej od razu wyłączmy radary i zamontujmy sobie Facebooka".
- To oczywiście ironia, ale w tej sytuacji wygląda na to, że potencjalne zagrożenie po prostu sobie "olaliśmy". Ktoś powie, że w czasach pokoju radary są tak rozlokowane, że na 100 metrach śmigłowców nie widzą. Ok, ale jeśli dzisiaj minister obrony Mariusz Błaszczak mówi, że podpisał kontrakty na radary Bystra i że mamy kolejną dostawę mobilnych radarów NUR-15 - to co za problem przebazować te 3-4 radary i postawić tak, by od 100 metrów widzieć wszystko na Białorusi. Albo jesteśmy poważni, albo nie. Wygląda to na nieprofesjonalne podejście polskiego MON, na zasadzie "jakoś to będzie" - podkreśla były wojskowy.
Jak dodaje, skoro wiedzieliśmy, że będą ćwiczenia, powinniśmy postawić środki dyżurne w podwyższonej gotowości.
 

<- Powrót  1  2  3  4 Dalej -> 
Ta strona internetowa została utworzona bezpłatnie pod adresem Stronygratis.pl. Czy chcesz też mieć własną stronę internetową?
Darmowa rejestracja